Virtio na dzieciaku
To długa noc była. Po wczorajszych sukcesach z odpaleniem routera na Intelowym KVM sprawy poszły dalej. Wzięto pod uwagę następujące fakty:
- jajko 2.6.24.5 (domyslne smp ze Slacka 12.1) działało mi od dwóch lat na kilkunastu routerach bez kernel panic
- było ono zmontowane z domyślnego konfiga ze Slacka oraz połatane imq, esfq i layer7
- działało również pod Debianem bez żadnego "ale" (co w sumie oczywistym jest)
Na warsztat poszedł domyślny konfig jajeczka 2.6.34. Zaciągnięte zostały też vaniliowe źródła z kernel.org oraz patche Dj Gregora z linuxbox.pl. Swoją drogą z tego co zauważyłem Dj jest fanem Slackware (podobnie jak ja kiedyś) więc dziwne by było gdyby nie popełnił patchów dla domyślnego jądra tego systemu. Szacun. Kolejność ataku była następująca:
- patchowanie
- make menuconfig
- zapis konfigu i wyjście
- make menuconfig
- zaznaczenie odpowiednich modułów (IMQ Target, esfq, layer7)
- włączenie do jajka modułu Virtio Block Device, Virtio PCI i Virtio Baloon
- zapis konfiga
- make bzImage modules modules_install
- procedura tworzenia paczki (długa historia) z jądrem
- kompilacja i paczkowanie iptables, iproute, l7-protocols